Czy turkus jest elementem zwinnego zarządzania?

Czy turkus jest elementem zwinnego zarządzania?

Słowa „turkusowa organizacja” w ostatnim czasie jest odmieniane przez wszystkie przypadki (mianownik kto? co?). Pojęcie to jest przedstawiane w kontekście jako przełomowe odkrycie w zarządzaniu. W mojej ocenie tak nie jest!

 

Samozarządzanie, często zamiennie, choć nie wiem czy właściwie, nazwane turkusowym, znane jest od dawna i wpisuje się w tzw. zwinne metodyki zarządzania, do których zaliczamy Agile, Scrum, Kanban itp. Toyota stosuje te metody od dobrych 50 lat!

 

Tak dla porównania, podstawowe zasady księgowości nie zmieniły się od 500 lat, czyli od 1494 roku, gdy Luka Pacioli – wenecki kupiec – wydał dzieło – traktat o rachunkowości.
Dzisiaj przyszła moda na „turkus” i stał się trendy. Dlaczego akurat w tym momencie?

 

Modę trudno rozszyfrować, ale pewnie to jest wypadkowa tego, że ukazała się książka Laloux pt. „Pracować Inaczej” i później pojawiło się sporo kolejnych pozycji. Kolejnym czynnikiem jest fakt pokolenia Z, które ma inne oczekiwania i podejście do pracy. Trudno im się dostosować do kieratu hierarchicznego i ważny jest dla nich tzw. life balance. Mody przemijają, więc pytanie pojawia się, czy ten styl zarządzania, współpracy przekształci się w coś trwałego?

 

A propo mody, to w 2020r. popularne ma się stać pojęcie „eco shame”, czyli eko wstydu, ale to jest temat na inny wpis.

 

ŚWIAT VUCA

W mojej ocenie w dzisiejszym świecie VUCA (akronim wprowadzony przez amerykańskich wojskowych strategów z U.S. Army War College na określenie sytuacji, jaka powstała po zakończeniu Zimnej Wojny) tj.

– volatility – zmienność;
– uncertainty – niepewność;
– complexity – złożoność;
– ambiguity – niejednoznaczność;

 

kluczem jest zwinność i umiejętność szybkich manewrów. Piramidy hierarchiczne się nie sprawdzą, im ona jest wyższa, tym większe będą szumy informacyjne, a wraz z rozwojem organizacji jej wysokość będzie ciągle rosła.

Znana mi duża, międzynarodowa firma z branży wędkarskiej już dzisiaj rozpoczęła „manewry” przygotowujące ją do teoretycznego spowolnienia gospodarczego, które może się w 2020r. wydarzyć. Wydawać by się mogło i może tak jest, że to dobrze, że z takim wyprzedzeniem zaczyna podejmować działania, nie mniej pierwszy ruch jaki zrobiła, to w całej Europie zrezygnowała z reklamy w mediach drukowanych. Tym samym do jednego worka wrzuciła wszystkie rynki. Przyglądając się takim decyzjom od razu mam skojarzenia z Bankiem Światowym, czy Międzynarodowym Funduszem Walutowym, które to instytucje z poziomu Nowego Jorku próbowały wdrażać demokrację w Afryce, nigdy tam nie będąc.

 

Czas pokaże, czy to była właściwa decyzja, ale gdyby zaufała menedżerom z Polski, którzy znają specyfikę rynku, którzy widzą, że nasza gospodarka jest w innym miejscu, niż np. gospodarka Włoch to możliwe, że decyzja byłaby zupełnie inna. Niestety widać w tym typowe korporacyjne i budżetowe myślenie, po prostu Zarząd zadecydował, że budżetu na przyszły rok na reklamę nie ma. Zero – jedynkowa decyzja.

 

Wystarczy, że w przyszłym roku lato i ładna pogoda zacznie się w kwietniu, to ta firma będzie miała zdecydowanie niższą sprzedaż, pytanie, czy inne będą potrafiły to wykorzystać?

 

TURKUS, ALE PO CO?

Wdrażając jakąś metodę, należy sobie zadać pytanie „for what?” – dlaczego to robimy i jakie chcemy uzyskać rezultaty?

Czasem odnoszę wrażenie, że jest odwrotnie. Wdróżmy „turkus” bo tak jest trendy, a stąd w mojej ocenie już jest bliska droga do fundamentalizmu, czyli, tego, że nie ma nic innego poza turkusem. Zupełnie się z tym nie zgadzam, gdyż rozmawiamy o metodzie zarządzania, której bliżej do nauk humanistycznych, nie jednoznacznych niż do nauk ścisłych.

Nasza historia z samo – zarządzeniem jest inna opisałem ją tutaj.

 

Odnosząc się w dwóch słowach, to nigdy nie lubiłem kontrolować, należę do osób, które lubią wymyślać, jak również bardzo wierzę w moc i mądrość ludzi. Po 5 latach rozwoju Brewy i ponad trzykrotnym wzroście 2016-2019 uważam, że taka forma działania się sprawdza.

 

Aktualnie w Firmie wdrażamy strategię opartą o tzw. OKR-y, zaczęliśmy już rok temu, teraz zatrudniliśmy specjalistę, który pomoże nam lepiej zaimplementować tą metodę wyznaczania celów.

 

OKR to akronim – [b]objective&key[/b] [b]results[/b], czyli osiągnięcia i kluczowe rezultaty.

 

W dużym uproszczeniu jest to forma tworzenia strategii. Różnica między tą tradycyjnie znaną, czyli 100-stronicową, czasem mniejszym tomiskiem, jest takaż, że nie jest ona czytana przez nikogo. No może poza autorem. Czyli wartość jest równa rozpałce do kominka, bardzo przydatne w okresie zimowym.

 

Idea OKR jest taka:

 

1. Określamy cele długoterminowe, tzw. WOW!
2. Określamy cele roczne
3. Każdy dział określa swoje cele i plan operacyjny.
4. Robimy regularny, tygodniowy przegląd KR-ów.
5. Mówi się, że kluczowy jest MINDSET, czyli sposób myślenia liderów, szefów, kierowników itp. Czy w przypadku braku realizacji KR-ów będą szukali winnych, czy przyczyny? Czy pozwolą na to by zespół, który odpowiada za dany OKR znalazł rozwiązanie, czasem szalone i… będzie mógł je zrealizować?

 

Stąd OKR-y są bliskie idei samozarządzania, gdzie kluczowy jest czynnik ludzki i tzw. empowerment czyli sprawczość. Mając wpływ na ustalenie celu, to zdecydowanie bardziej się nim identyfikujemy.

 

Czy nie są to oczywiste sprawy? Wydaje mi się, że tak.

 

Idea pięknego trawnika jest taka, że trzeba go regularnie kosić przez… 100 lat.
Idea zwinnych organizacji jest taka, że muszą go tworzyć ludzie, którzy sobie… ufają.

 

Zaufanie to klucz!

 

Rok 2020 za moment jakie stosujecie narzędzia do określania celów? Napiszcie w komentarzach!

Post a Comment