Dwunastu ludzi w dwanaście miesięcy, czyli droga Brewy z gimbazy do podstawówki.
W styczniu do działu handlowego dołączył Andrzej. Spodobało mi się w nim to, że pomimo młodego wieku miał spore doświadczenie, w tym zbierał menedżerskie szlify w Rosji. Nie był to może udany epizod, ale zgodnie z zasadą inwestorów z Doliny Krzemowej należy inwestować w ludzi, którzy mieli już jakieś „fuck-upy”. Pokazał też, że potrafi podnieść się po niepowodzeniach, a w pracy handlowej to jest kluczowe.
Nie wiedząc jeszcze jak będzie wyglądał rok, podjęliśmy decyzję o cyfryzacji naszego narzędzia do przygotowania wycen, zakładając, że patrząc długofalowo będzie to inwestycja za kilkaset tysięcy złotych.
Generalnie założyliśmy wzrost przychodów i sprzedaży o 100%. Szybko okazało sie, że jesteśmy pesymistami.
Luty minął pod znakiem szkolenia kolejnej grupy autoryzowanych partnerów sprzedaży. Tym razem musieliśmy je zorganizować w zewnętrznej sali, bo chętnych było zbyt wielu, by szkolenie przeprowadzić w naszym biurze.
Marzec, to nasze pierwsze szkolenie dla podwykonawców. Można je uznać za zdecydowanie udane, gdyż dwie ekipy z nami pracują do dzisiaj. Słowa uznania dla montażystów Przemka, który ma 100% pozytywnych opinii powykonawczych i jeżeli dobrze kojarzę, nie było nawet jednej reklamacji, a w ubiegłym roku, stawiał pierwsze kroki pod naszym okiem w tej branży. Duże wrażenie na mnie też zrobił Nikita, Białorusin, który ma 26 lat i 3 własne ekipy montażowe, a były momenty, że zatrudniał 30 osób. Wyobrażacie sobie, że wy jedziecie np. do Niemiec i w tak młodym wieku robicie tam biznes? No way!
W marcu do działu administracji dołączyła Edyta. Była to pierwsza rekrutacja, której nie prowadziłem osobiście i zajęła się tym Ania. Początki jej pracy nie były łatwe, bo z jednej strony był nawał pracy, nowa branża, z drugiej trudno się w naszej samo-zarządzającej strukturze odnaleźć osobom, które wcześniej pracowały w korpo, czy też w innych strukturach. Zaufanie to potężne narzędzie, ale też ogromne brzemię. Edyta niezwykle się rozwinęła, zaczęła zajmować się tym, na czym mnie zależało, czyli powoli się staje strażnikiem naszej kultury organizacyjnej. Była na szkoleniu z zakresu „szczęścia w pracy”, stworzyła także procedurę rekrutacji i onboardingu.
W kwietniu dołączyła Sylwia, by wesprzeć naszą infolinię. Była rekomendowana przez kilka osób, ale także wymagała chwili czasu, by się do nas zaadoptować. Dzisiaj jest fenomenalnym strażnikiem „leadów” (przepraszam za słowo), który ma zero zaległych zadań, zero zaległych maili, zero zaległych kontaktów i bez zawahania strofuje (by nie powiedzieć j..ie) handlowców, którzy nie skontaktowali się z klientem na czas.
Maj to trudny moment dla całej branży. Nikt nie był przygotowany na boom, który praktycznie trwał od początku roku. Zaskoczył on nas, producentów, podwykonawców itp. Zmroziła mnie informacja od jednego z najważniejszych producentów falowników, że przyjmuje zamówienia na… listopad! Przetrwaliśmy, ale kosztowało nas to kilka voucherów do spa, restauracji i trochę reklamacji. Najważniejsze, że udało nam się utrzymać 100% dobrych opinii. Zespół w chwili prawdy się sprawdził.
Czerwiec to ostatni moment, by wspomóc dział techniczny. Karol miał tyle tematów „w obróbce”, że zdarzało mu się zapomnieć odebrać dzieci ze szkoły i musiała reagować żona. Dołączył wtedy do nas Filip, zresztą, którego rekrutował Karol. Filip to rocznik 1993r. i jest to jego pierwsza prawdziwa praca.
Zaczynał jako stażysta, szybko został projektantem a po 2 miesiącach został koordynatorem 5 ekip montażowych. Na te ostatnie stanowisko zarekomendowała go Ania (ach ta kobieca intuicja), ale przyklepał fachura Mariusz, w swoim męskim i delikatnie mówiąc szorstkim stylu, którego tu nie mogę przytoczyć ze względu na ich niecenzuralność. Filip, który jest aktualnym mistrzem Polski w kick boxingu (wersja light) przypomina mi tajskich pięściarzy. Spokojni i pokorni dopóki nie wejdą na ring – wtedy zamieniają się we wściekłe psy.
Czerwiec to pierwsze Turkusowe Śniadanie, które współorganizowaliśmy i zaprosiliśmy pierwszego gościa – Radka Bartosika. Radek przy okazji też był katalizatorem zmian myślenia w Brewie. Zmienił nasz mindset, wyrwał nas z myślenia o tym gdzie byliśmy rok temu, uświadamiając, że to już było, że ten rozdział jest już zamknięty i piszemy kolejne.
Lipiec to zejście Marka z dachu, niezwykle doświadczonego majstra, który został szkoleniowcem i supervisorem naszych podwykonawców. Trudno mi zliczyć ile „zjebek” dostaliśmy od Marka, za nasze błędy, braki, a szczególnie jak któryś z naszych podwykonawców za mało dbał o estetykę.
W sierpniu ogłosiliśmy naszą „szczęśliwą siódemkę Brewy”, na którą składa się m.in. dofinansowanie do ubezpieczeń, wakacje pod gruszą, gwarancja podwyżki po okresie próbnym, stażowe, udział w zyskach itp. Od samego początku naszej działalności kierowaliśmy się zasadą, że jak firma rośnie, to wszyscy na tym korzystają i dzielimy się tym, że „fortuna” nam sprzyja i w końcu mogliśmy tą zasadę zmaterializować.
Sierpień to pierwsze doświadczenie w sponsoringu sportowym. Nawiązaliśmy oficjalną współpracę z klubem Zdun Tri Team. Damian (właściciel) poprosił mnie o pomoc w kwestii strategiczno – marketingowej. Moja pomoc była niewielka i to, że w 2 miesiące udało się stworzyć tą organizację jest wynikiem jego otwartości i determinacji.
Wrzesień, to kolejne szkolenia dla partnerów i podwykonawców. Dołącza do nas… księgowa i to nie byle jaka. Prof. Dr. Ania Matuszewska, regularny uczestnik kaliskich „Park Runów”. Przyznam, że mieszanka takiego doświadczenia, kompetencji i osobowości na tym stanowisku zdarza się rzadko, a praktycznie wcale. Co ważne Ania chciała dołączyć do nas, a mnie bardzo zależy, by w naszym zespole były osoby, które nie tyle co szukają pracy gdziekolwiek, ale chcieliby dołączyć do Brewy.
Październik to czas, w który dołączył do nas kolejny handlowiec – Krzysiek: oaza spokoju, kompetencji i niezwykłej pracowitości i jednocześnie główny inspirator naszej facebookowej męskiej grupy. Ponadto, w końcu zostaje obsadzone stanowisku do budowy nowego projektu domBrewa. Zajmować się nim będzie Dominik, w którego mocno wierzę, jest ambitny, ale musi wykonać sporą pracę, by pozbyć się korpo-nawyków z poprzedniej pracy.
W tym miesiącu dołącza do nas także futbolista amerykański – Piotrek, który obejmuje stanowisko projektanta. Po dwóch tygodniach wszyscy mamy wrażenie, jakby był z nami dwa lata. Coś co jeszcze chwilę wcześniej było naszą bolączką, czyli wykonywanie schematów rozmieszczenia paneli, teraz stało się naszą silną stroną – 95% projektów jest realizowanych w terminie. Aha, i Piotr też nie ma jeszcze 25 lat, tak więc ja się pytam, to o co chodzi z tym problemem z pokoleniem Y czy Z? Ja go nie widzę!
W naszych zasadach, które są dostępne na naszej stronie BREWA WARTOŚCI >>, jest wpisane, że dbamy o szczerą komunikację z partnerami i dbałość o terminowe regulowanie wszelkich zobowiązań. Stąd bardzo mnie ucieszył mnie mail od Łukasza z BayWa, który napisał „Chciałem Wam podziękować za bardzo dobry miesiąc – najlepszy od początku naszej współpracy. Dodam, że kultura tej współpracy powinna być referencją w branży. Super ekipa – pełen szacunek. Dzięki.”
Listopad to oficjalne ogłoszenie informacji o naszej działalności społecznej. Z każdego założonego 1 kWh przeznaczamy 5 zł na działalność społeczną. Decyzję i zbiórkę rozpoczęliśmy z początkiem 2018r., natomiast potrzebna była Edyta, która zrobiła selekcję fundacji i ostatecznie podpisaliśmy umowę z Fundacją Św. Mikołaja. Pierwsze stypendium dla Adrianny zostało opłacone.
W listopadzie na płatny staż dołącza Małgosia, która wspiera działania całego działu administracji.
Grudzień, jak Święty Mikołaj, przyniósł nam magazyniera, a tak naprawdę logistyka. Ptaszki na mieście ćwierkały, gdy ta informacja została upubliczniona, że to solidny zawodnik. Tomek, oficjalnie dopiero od stycznia, będzie ogarniał coś, nad czym już nikt nie panuje – magazyn.
W tamtym miesiącu zostałem powołany do Wielkopolskiej Platformy Wodorowej, dystansuje się od takich gremiów bo miewam wrażenie, że często jest to marnotrawienie czasu (i pieniędzy podatników), ale w tym przypadku wierzę w pozyskanie ciekawej wiedzy i upatruję pewne szanse dla naszego regionu i Firmy.
Jadąc pociągiem podczas Wszystkich Świętych do Koszalina napisałem maile do 2 osób, którzy są z innych światów. Oboje mi odpisali. Dzięki mKonowi, który czasem bywa Mistrzem Świata w Iron Manie, a na co dzień jest trenerem biznesu w House of Skills, od lutego zaczynam proces coachingu z osobą, którą mi zarekomendował. Od wielu miesięcy szukałem osoby, z którą mógłbym pracować, natomiast, to nie zakup garnków i jest to trudne, tym bardziej, że wszelkiej maści coachów są setki. O drugiej osobie jeszcze usłyszycie niebawem.
Również w tym ostatnim miesiącu roku zdecydowaliśmy się na zatrudnienie konsultanta, który pomaga nam stworzyć strategię na lata 2020-2022. Oparliśmy ją o OKR-y, czyli objective&key results, (więcej o tej metodzie pisałem tutaj).
ES IST ALLES?
Nein! Wydarzeń było znacznie więcej i pewnie każdy krąg, każdy zespół i członek zespołu mógłby wymienić swoje osiągnięcia. Przede wszystkim chciałem podkreślić te związane z dołączającymi do nas ludźmi.
LUDZIE NIE EXCEL
Kilkakrotnie słyszałem, że potrafię przyciągać i rekrutować dobrych ludzi. Nie wiem czy tak jest, w tym roku praktycznie nie uczestniczyłem w żadnej rekrutacji, a zespół został wzmocniony ciekawymi osobami. Dołączyli do nas ludzie, którzy no cóż, nie do końca znali nas, co z jednej strony pokazuje jaką mamy jeszcze przestrzeń w zakresie tzw. employer brandingu, a jednym z naszych celów jest bycie w 10 najbardziej pożądanych pracodawców w Wielkopolsce w ciągu najbliższych 3 lat, z drugiej zaś mówi, że już przyciągamy interesujących ludzi.
Ciągle jesteśmy niewielką organizacją i teoretycznie mógłbym samodzielnie rekrutować, natomiast dzięki delegacji tych zadań ja odzyskałem więcej czasu, ale przede wszystkim zadziały się inne rzeczy.
Kolejny krok w usamodzielnieniu aktualnych członków zespołu, czyli z ang. empowerment. W mojej ocenie jest to jeden z najsilniejszych i długotrwałych bodźców motywacyjnych, a ponadto przyjęcie na siebie kolejnego poziomu odpowiedzialności. Po pierwsze, jeżeli lider zgłasza zapotrzebowanie na dodatkową osobę, a nie jest ona mu narzucana, to ma świadomość, że od tego momentu bierze odpowiedzialność za to, by ta osoba pasowała do zespołu i dała w przyszłości konkretne korzyści dla niego.
WNIOSKI i 2020
Jestem przekonany, że nie tylko ja, ale cała Firma nabrała większej pewności siebie. Zobaczyliśmy, że możemy być bardziej odważni w stawianiu „bezczelnych” celów i takie będziemy teraz stawiać.
Zadań jest cała lista i nie będę jej teraz wymieniał, może w innym tekście. Osobiście chciałbym mniej uczestniczyć w pracach operacyjnych, a skupić się na działaniach strategicznych, tj. wyznaczaniu długofalowych celów, szukania nowych wyzwań i miejsca dla w/w ludzi w drodze do realizacji tych zadań.
Ludzie się mocno rozwijają, zaczynają czuć swoją sprawczość, tym samym ich pewność siebie rośnie i w pewnym momencie mogą nie chcieć zajmować się rzeczami, do których wcześniej byli przydzieleni – i co wtedy? Trzeba znaleźć dla nich nowe, czy też dodatkowe role.
Podobnież w firmach turkusowych nie ma szefa? Nie do końca się z tym zgodzę, choć nie będę tego w tej chwili rozwijał. Często mam wrażenie, że to kwestia bardziej terminologii, nazewnictwa i rozumienia pewnych sformułowań. W turkusie są role i liderzy i także osobiście nie lubię słowa szef, które kojarzy mi się z dyrektywnym zarządzaniem, bez tłumaczenia powodów decyzji, co pomijając kwestię motywacyjne, zdecydowanie obniża jej skuteczność.
Moje role skrótowo powyżej opisałem. Chcę w tym roku pracować nad sobą w metodzie coachingowej, by lepiej zrozumieć swoje zachowania, humory, emocje i umieć je odpowiednio kanalizować. Uważam, że dzięki temu będę mógł dalej uwalniać „empowerment” członków zespołu Brewa.
Skoro bezczelne cele, to i niepowodzenia. Sorry, taki mamy klimat. Sorry, zwycięstwo składa się z wielu porażek i jak powiedział Winston Churchil „Sukces polega na przechodzeniu od porażki do porażki bez utraty entuzjazmu.” I tak też postrzegam swoją rolę, by wlewać entuzjazm, nawet jak wydaje się, że szczyt naszej góry jest totalnie poza zasięgiem.
Z drugiej zaś strony muszę być strażnikiem pokory, który ciągle przypomina, że musimy się ciągle udoskonalać, poprawiać a konkurencja nie śpi. Brak pokory, to uśpiona czujność. Uwielbiam obserwować rozwój kariery Roberta Lewandowskiego, który jest na szczycie od ponad dekady. Co roku możemy przeczytać, że zmienił dietę, rozpoczął współpracę z kolejnym trenerem, trenuje więcej rzutów wolnych, jednym słowem szuka drobnych ulepszeń. Poprawa o 1% dziennie, to poprawa w ciągu roku o 37x.
Na koniec polecam wam film o Churchilu „Czas mroku”, który oglądałem 1 stycznia, który pokazuje człowieka, umiejącego wlewać entuzjazm i stawiać bezczelne cele w obliczu totalnej beznadziejności. Wiemy, jak to się dobrze skończyło.
PS. Inspiracją do napisania tego tekstu było podobne podsumowanie roku Franciszka Georgiew, CEO bardzo ciekawej agencji marketingowej Social Tiger.